Terapie z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego śmiało można uznać za jeden z wiodących trendów ubiegłego roku. Czy przyszłość przyniesie przełom i produktem własnej krwi będzie można pielęgnować skórę także we własnych czterech ścianach? Wszystko na to wskazuje. Krem z własnej krwi to następca wampirzego liftingu.
Tak przynajmniej twierdzą redaktorki E! News – Catt Sadler oraz Taylor Stephan – które przetestowały go na własnej skórze. O preparacie MC1 rozpisywano się już jakiś czas temu, ale dopiero od kilku miesięcy jego właściwości zachwalają nie tylko gwiazdy z pierwszych stron gazet, ale i redaktorki poczytnych magazynów dla kobiet.
MC1 to krem nawilżający do twarzy będący dziełem dr Barbary Sturm. Jest on traktowany jako domowa wersja słynnego wampirzego liftingu, wykorzystuje bowiem krew pacjenta, choć w tym przypadku bardziej adekwatne byłoby użycie słowa „klienta”. Krew przetwarzana jest oczywiście w laboratorium, gdzie oddziela się czerwone krwinki i osocze, które następnie łączone jest z kremem. W taki sposób pozyskuje się preparat z czynnikami wzrostu do domowej pielęgnacji twarzy, a czasem i szyi oraz dekoltu.
Kosmetyk, jak twierdzi jego producentka, wykazuje silne działanie anti-aging. MC1 redukuje stany zapalne, stymuluje produkcję kolagenu, zmniejsza zaczerwienia i zmiany trądzikowe, a do tego poprawia strukturę skóry, niweluje łuszczycę oraz minimalizuje widoczność porów. Dobroczynne właściwości preparatu potwierdzają jego recenzentki, które przyznają, że przy stosowaniu na dzień i na noc zauważyły wyraźne poprawienie gładkości skóry.
Słoiczek kremu MC1, o trzymiesięcznym terminie ważności, kosztuje około tysiąca dolarów. Zaporowa cena to niestety nie jedyny problem z jego dostępnością. Dzisiaj jest w zasadzie niemożliwe, aby otrzymać własny słoiczek, chyba że jest się celebrytką lub redaktorką poczytnego pisma urodowego.
Na szczęście wszystko zmierza w dobrym kierunku. Eksperci przewidują, że preparat, który stosują m.in. Kate Moss, Gwyneth Paltrow i Sienna Miller, wyznacza trend jak najbardziej możliwy do zrealizowania w nieodległej przyszłości. Przyczynić mają się do tego skoncentrowane czynniki wzrostu, które mają szansę zrewolucjonizować zarówno świat medycyny estetycznej, jak i profesjonalnej pielęgnacji domowej.