Jako bokser zawodowy stoczył 50 walk, z czego niemal wszystkie wygrał. Przyznaje, że na ringu nikogo się nie oszczędza, więc jemu także zdarzały się chwile, gdy po walce siedział na ławce, a lekarze zszywali mu oko. „Ale wtedy to była adrenalina, nic nie czułem. Za to zwykłe pobieranie krwi jest dla mnie straszne. Teraz znoszę to może trochę lepiej, ale były czasy, gdy na samą myśl o igle prawie mdlałem” – opowiada Dariusz Michalczewski. Ale nie tylko strach przed krwią powoduje, że o wizycie u chirurga plastyka nawet nie myśli. „Wygląd zewnętrzny nie jest dla mnie ważny, poza tym, co tu ukrywać, w pełni siebie akceptuję”.

 

Agnieszka Groza: Zastanawiam się, w jakim wieku mężczyzna zaczyna odczuwać upływający czas?

Dariusz Michalczewski: W sensie, że się starzeje?

Tak.

Powiem pani. Tak około 45 lat. A krótko przed pięćdziesiątką to już na pewno.

A pan ile ma lat?

48.

I czuje pan ten upływający czas?

Czuję. Człowiek nie widzi już tak dobrze, musi nosić okulary, szybciej się męczy.

Można coś z tym zrobić?

Nie wiem, pewnie tak, chociaż prawda jest taka, że natury i biologii się nie oszuka. Dlatego ja nic nie robię. No, może poza kremowaniem twarzy po kąpieli.

A jakaś maseczka, lifting lub zastrzyk?

Nie, takich rzeczy się wystrzegam. Nie mam na to ochoty i czasu, ale przede wszystkim nie czuję takiej potrzeby.

Ale bywa pan na otwarciach klinik medycyny estetycznej?

Byłem raz. Sam nie korzystam z tego typu usług, ale mam znajomych, którzy to robią. Nie neguję tego. Każdy robi, co uważa za stosowne, również ze swoim wyglądem. Ja do niego wagi nie przywiązuję. Owszem, biegam, gram w tenisa, trenuję crossfit, ale to mi zmarszczek nie likwiduje. Pozwala natomiast utrzymać formę, bo chodzi jednak o to, żeby brzuch poza klatę nie wystawał.

 

Czuje pan presję, żeby tego brzucha nie było? Ze strony otoczenia albo młodej żony?

Absolutnie nie. Otoczenie nie ma wpływu na to, co o sobie myślę. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że nie mam żadnych kompleksów, a co do młodszej żony, już nieraz mówiłem, że mam wielkie szczęście, że spotkałem Basię. Ona o mnie dba, również pod względem doboru ubrań. Ja do tego wagi nie przywiązuję.

Zakładam, że to również żona kupuje panu te kremy, z których pan korzysta?

Owszem, kupuje i namawia do wcierania, a ja chcę jej zrobić przyjemność, więc się słucham i robię, co mi każe.

A co by pan zrobił w sytuacji, na którą krem nie jest rozwiązaniem? Myślę o ludziach, którym coś w ich wyglądzie bardzo przeszkadza. Tak bardzo, że jedynym rozwiązaniem wydaje się wizyta u chirurga plastyka.

Pyta mnie pani, czy świadomie i dobrowolnie dałbym się pokroić? Biorąc pod uwagę fakt, że ja się boję zwykłego pobierania krwi, to nie. Operowałem sobie co prawda przegrodę nosową, ale dlatego, że po prostu musiałem to zrobić. Być może gdyby ten dokuczający mi problem dotyczył kwestii zdrowotnych, zdecydowałbym się na operację, ale pod względem wyglądu zewnętrznego? Nie, na pewno nie. Tak jak mówiłem, już dawno siebie zaakceptowałem. W ogóle uważam, że w wyglądzie zewnętrznym najbardziej liczy się fakt bycia czystym i zadbanym. Krótko mówiąc: higiena przede wszystkim. Niby to oczywistość, a zaskakująco wiele osób o tym zapomina. Trzeba się wykąpać, umyć zęby, włosy, uszy, założyć czystą bieliznę, skarpetki, koszulkę i wtedy wygląda się porządnie.

Dla niektórych porządnie nie znaczy jeszcze „ładnie”.

Powiem tak: jest wiele kobiet, które są pomalowane i wyglądają ładnie, ale niestety ładnie nie pachną. Dlaczego? Ponieważ są niewykąpane.

Mężczyzn chyba także to dotyczy?

O tak i to w znacznie większym stopniu.