Strach przed dentystą nie popłaca – urody odbiera nie tylko kamień nazębny, ale i nieleczona próchnica, prowadząca m.in. do problemów z cerą. Prawdziwą zmorą wielu osób jest ponadto niepełne uzębienie, które potrafi skutecznie odebrać pewność siebie. Pacjentom z odsieczą nadchodzi na szczęście implantologia. W porównaniu do możliwości sprzed kilku dekad do zaoferowania ma ona znacznie więcej niż wszczepienie implantów.
Implanty stomatologiczne z czystego tytanu wszczepiano nawet w latach 60. XX wieku. Choć już od tamtego czasu zastępują one korzenie utraconych zębów, z roku na rok implanty rozwijają się technologicznie. Dziś tego typu leczenie uchodzi za przewidywalne i bezpieczne, a do tego mniej ryzykowne niż leczenie kanałowe z bardzo dużą zmianą okołowierzchołkową. Jednak czy do zabiegu implantacji kwalifikuje się każdy pacjent?
Zabieg dla każdego
O postępach w technologii wszczepiania implantów przekonuje nas dr Wojciech Kołosowski, ekspert w dziedzinie implantologii i implantoprotetyki, chirurgii jamy ustnej oraz chirurgii plastycznej i mikrochirurgii przyzębia z wrocławskiej kliniki Unident Union Dental Spa, który za wkład w rozwój implantologii polskiej w 2013 roku został nagrodzony statuetką „Kryształowego Tytana”.
Jako absolwent szkoleń w New York University College of Dentistry w dziedzinie implantologii dr Wojciech Kołosowski zajmuje się najróżniejszymi przypadkami i choć już niejedno widział, przekonuje, że procedurze wszczepienia implantów może poddać się każda dorosła osoba, która przeszła konsultację medyczną. - Nawet pacjenci po chorobach nowotworowych oraz z ustabilizowaną cukrzycą mogą dziś wszczepiać implanty. Przyjmuje się, że pacjenci przed 18. rokiem życia nie powinni przechodzić implantacji, ponieważ ich układ kostny jeszcze się rozwija – dodaje.
Nie oznacza to jednak, że zabiegowi można poddać się z tzw. marszu. Niekiedy, tj. wśród osób ze schorzeniami przyzębia, konieczne jest wcześniejsze leczenie periodontologiczne. - Fazy przygotowawczej wymagają pacjenci, u których z powodu braków zębowych, lecz także na skutek stanów zapalnych itp., doszło do zaniku kości. Włączamy wtedy do terapii sterowaną regenerację kostną, przeszczepiamy bloczki kostne, a także podnosimy dno zatoki szczękowej lub rozszczepiamy wyrostek zębodołowy, wszystko po to by zwiększyć objętość wyrostka zębodołowego i przygotować układ kostny pacjenta do przyjęcia implantu – wyjaśnia dr Wojciech Kołosowski.
Odbudowa w gratisie
Możliwość odbudowy kości, jakiej podejmują się kliniki stomatologiczne, jest zasługą zarówno doświadczenia specjalistów, jak i metod przez nich stosowanych. Jak tłumaczy implantolog, w przeszłości implant wszczepiało się tam, gdzie jest kość. Teraz wygląda to zgoła inaczej. - W nowoczesnej implantologii tzw. metoda „bone driven” to już przeszłość, teraz pracujemy metodą „restoration driven”, w której sposób implantacji zależy przede wszystkim od potrzeb protetycznych, czyli estetyki i funkcjonalności uzębienia, które będzie odbudowane na implancie – mówi.
Jak wyjaśnia dr Wojciech Kołosowski, implantację poprzedza tworzenie prototypów kompozytowych zębów pilotujących przyszłą odbudowę protetyczną w taki sposób, aby nie zaburzała ona estetyki uśmiechu i była w pełni funkcjonalna w zgryzie. Stomatolodzy podejmują się także chirurgicznych zabiegów przygotowawczych, tj. regeneracji uszkodzonej kości, poszerzenia wyrostka zębodołowego czy podniesienia dna zatoki szczękowej. - Wiele zabiegów regeneracji lub odbudowy kości odbywa się jednoetapowo, co znaczy, że podczas wprowadzania tytanowej śruby implantolog od razu wykonuje zabiegi wzmacniające i rozbudowujące kość – zaznacza specjalista.
Samo leczenie implantologiczne, tj. procedura wszczepiania implantów, przeprowadzane jest na jednej wizycie w znieczuleniu miejscowym. Choć wielu pacjentów napawa ono strachem, implantolog utrzymuje, że często jest mniej inwazyjnym zabiegiem od usunięcia ósemki. Nie bez znaczenia jest tu jednak moment, w którym się go przeprowadza. Implant najlepiej wszczepić po dwóch lub trzech miesiącach od usunięcia zęba. Powód? Wtedy nie zaczął się jeszcze proces zaniku tkanki kostnej.
- Jeśli w tym momencie wszczepimy tytanową śrubę zastępującą korzeń, kość będzie pobudzana przez implant do zagęszczania się i regeneracji. Po integracji implantu (co zajmuje 3-8 miesięcy) lekarz przymocuje do śruby porcelanową koronę wiernie odtwarzającą wygląd i funkcje zęba. Organizm nie zdąży negatywnie zareagować na lukę w uzębieniu i nadal będziesz śmiać się, mówić, gryźć i żuć jak posiadacz kompletu zębów – tłumaczy dr Wojciech Kołosowski. Zabieg można oczywiście przeprowadzić później, zwłaszcza że na skalę zaniku kości wpływają indywidualne cechy pacjenta, tj. jego geny, wiek czy stan zdrowia.
Implanty można wszczepić także po latach. - Aż dwie trzecie pacjentów – mimo zaniku kości – nie wymaga dodatkowych procedur odbudowujących tkanki kostne. Ale u około 30 proc. wykonuje się sterowaną regenerację tkanek, czyli stosuje się materiały zastępcze kości, wprowadzając je do wnętrza ubytku kostnego w postaci granulatu. Ich misją jest odbudowa kości, i tu zaczynamy tracić na czasie, ponieważ proces odtwórczy może potrwać ok. 6-12 miesięcy. Tak więc w zależności od tego, jak szybko podejmiesz temat, wypełnienie luki w uśmiechu może potrwać od 1 dnia do ponad roku – mówi dr Wojciech Kołosowski.
Dla ochrony i urody
Przyjęło się, że założenie implantu daje wyłącznie korzyści estetyczne. Tymczasem zabieg może przysłużyć się także zdrowiu. Uzupełnienie braków w uzębieniu to przede wszystkim ochrona zębów sąsiednich, które jak tłumaczy implantolog, w przypadku mostu protetycznego musiałyby zostać oszlifowane. - Do niedawana nawet jeden brakujący ząb w uśmiechu powodował, że trzeba było właśnie szlifować zęby sąsiadujące z ubytkiem i na nich mocować tzw. most protetyczny. Pacjentom szkoda było zdrowych zębów, na szczęście dziś już nie muszą z niczego rezygnować – mówi.
Implant staje się niczym prawdziwy ząb, równie silny jak reszta uzębienia. Tytanowy korzeń umożliwia normalne gryzienie i żucie, tym samym przywracając pacjentom swobodę. To oczywiście nie koniec zalet. - Implantologia zmieniła także komfort noszenia protez. Zamiast ruchomych protez osiadających, pacjenci z bezzębiem decydują się teraz na stabilizowane protezy za pomocą implantów. Nowoczesne protezy opierają się na 2-4 implantach. Dzięki wyeliminowaniu protezy osiadającej hamujemy zanik kości wyrostka zębodołowego i utrzymujemy gęstość kości szczęk – wyjaśnia dr Wojciech Kołosowski.
Takie ułatwienie przekłada się również na komfort życia. Pacjenci w trakcie jedzenia i mówienia nie męczą się już z utrzymaniem protez na miejscu. Pewności siebie dodaje ponadto fakt, że dzięki implantacji zębów udaje się zachować prawidłowy zgryz oraz zapobiec chorobie okluzyjnej wywołującej m.in. bóle głowy, szumy uszne, bóle karku, szyi, pleców, oczne oraz trzaski w stawach skroniowo-żuchwowe. - Braki trzonowców prowadzą do obniżenia wysokości zwarcia, pojawia się choroba okluzyjna, która wpływa na zmianę rysów twarzy oraz ścieranie się zębów – dodaje lekarz.
Wspomniane braki trzonowców i idący za nimi zanik kości szczęki i żuchwy wpływają także na deformację rysów twarzy, zmiany profilu oraz przyspieszone starzenie skóry. - Obniża się przez nadmierne starcie lub utratę trzonowców dolne piętro twarzy, skóra nie ma podparcia i zaczyna opadać i wiotczeć. Owal twarzy staje się rozmyty. Implanty działają korzystnie, ponieważ integrują się z kością i utrzymują ich właściwą objętość (nie dochodzi do zaniku). Dzięki temu profil twarzy nie zostaje zaburzony, a skóra ma właściwe podparcie kostne – tłumaczy dr Wojciech Kołosowski.
- Pod tym względem implant jest lepszy niż przeciwzmarszczkowy krem – dodaje.
Implant na dłużej
Po zabiegu pacjent dowiaduje się, jak postępować w ciągu kilku następnych tygodni. Niebagatelne znaczenie dla sukcesu leczenia mają oczywiście następujące po wszczepieniu implantu pierwsze godziny i dni. Przez trzy do czterech godzin pacjent powinien przykładać do twarzy zimne okłady. W kolejnych dniach musi z kolei unikać gorących pokarmów i płynów, a ponadto zrezygnować z wysiłku fizycznego.
Kwestią, nad którą często zastanawiają się pacjenci, jest oczywiście trwałość implantów. Wprawdzie nie jest ona ograniczono czasowo, ale w dużej mierze zależy od higieny jamy ustnej. - Implant, podobnie jak naturalny ząb, chroniony jest przed infekcjami przez otaczające go dziąsło. Jeżeli implanty narażone będą na działanie bakterii z nieusuwanej płytki nazębnej, powstanie stan zapalny dziąsła, który w obrębie implantów nosi nazwę periimplantitis. Chroniczne zapalenie spowodowane przez płytkę bakteryjną doprowadzi do zaniku kości i utraty implantu – tłumaczy dr Wojciech Kołosowski.
Po zabiegu implantacji pozostaje więc dostosować się do zaleceń specjalisty i dbać o prawidłową higienę. W tej sytuacji konieczne są regularne kontrole i czyszczenie zębów na implantach w gabinecie dentystycznym. Wykonuje się tak samo często, jak w przypadku usuwania kamienia z zębów własnych, czyli dwa razy w roku.
Niestety, czasem nawet najbardziej skrupulatna higiena jamy ustnej może nie wystarczyć. Wśród przyczyn przedwczesnej utraty implantów wymienia się bowiem choroby ogólnoustrojowe, nabyte lub ujawnione po zabiegu implantacji, zgryz urazowy, patologiczne zaciskanie zębów oraz bruksizm.
Komentarz eksperta
dr Wojciech Kołosowski