Ostatnio trudno nie odnieść wrażenia, że chyba nie ma rzeczy, której nie dałoby się skorygować rękami chirurga plastycznego bądź lekarza medycyny estetycznej. W tym przekonaniu utwierdza zresztą jeden z najnowszych trendów, a mianowicie tworzenie V-Spot, czyli tzw. dołeczków Wenus.
Ktoś, kogo obdarzyła nimi natura, a konkretniej geny, może się tylko cieszyć. Dołeczki na dole pleców, nazywane też dołeczkami Wenus, uważane są nie tylko za jeden z najseksowniejszych atrybutów kobiecych, ale i za oznakę dobrego stanu zdrowia. Niestety, nie da się ich uzyskać za pomocą ćwiczeń, dlatego kobiety postanowiły wziąć sprawy we własne ręce i popracować nad nimi w klinikach.
Jak podają zachodnie serwisy, w gabinetach chirurgii plastycznej odnotowano wzrost popularności tworzenia „sztucznych” dołeczków. Przykładowo, w londyńskiej klinice W1 Wellness Clinic powstała nawet dedykowana temu procedura. Zabieg V-Spot bazuje na technologii Vaser Lipo – po wprowadzeniu małej kaniuli i rozbiciu tłuszczu jest on wypompowywany i wykorzystywany do wyrzeźbienia dwóch małych wgnieceń.
Efekty nietypowego zabiegu pojawiają się po około czterech tygodniach, przy czym okres rekonwalescencji trwa o połowę krócej. Zabieg niestety nie należy do najtańszych, ponieważ kosztuje aż 4,9 tys. funtów, czyli około 24,5 tys. złotych!
Jak mówi w rozmowie z serwisem New Beauty dr Mokhtar Asaadi, nowojorski chirurg plastyczny, procedura nie jest całkiem nowa, ale jej popularność faktycznie ostatnio eksplodowała. Jego zdaniem tworzenie dołeczków Wenus najczęściej towarzyszy jednak liposukcji dolnej części pleców i boków.