Nie wiedzieć czemu, cellulit traktuje się jako przypadłość zarezerwowaną dla kobiet z nadwagą. Niestety dotyka ona większości z nas. Problem z pomarańczową skórką dotyka nawet 80. proc. kobiet. Wbrew pozorom nie musi on być skutkiem otyłości. Znacznie większą rolę odgrywa tutaj tryb życia: nieodpowiednia dieta, brak ruchu, wahania hormonalne oraz nadmiar stresu. Oliwy do ognia dolewają czynniki genetyczne.
Trudność w opanowaniu cellulitu nie bierze się więc znikąd. Nierzadko ograniczamy się do peelingów i drogeryjnych balsamów, co zwykle nie przynosi pożądanych efektów. Jak zatem poradzić sobie z pomarańczową skórką? Dużą skuteczność mają oczywiście zabiegi estetyczne, choć niestety jedna jaskółka wiosny nie czyni. Wygranej z tym defektem nie zapewni jedna wizyta w gabinecie medycyny estetycznej, zwłaszcza jeśli nie połączymy jej ze zmianą pewnych nawyków.
Po wprowadzeniu do codziennego harmonogramu zdrowej diety i konkretnej ilości aktywności fizycznej warto oczywiście pomyśleć o konsultacji z lekarzem medycyny estetycznej. Wszak marzec to niemalże ostatni moment na rozpoczęcie serii zabiegów mających na celu redukcję cellulitu. Które zabiegi są najskuteczniejsze i przynoszą najszybsze efekty?
Na początek diagnostyka
Dr Marek Wasiluk, specjalista medycyny estetycznej z Centrum Medycyny Nowoczesnej Triclinium, zaleca rozpocząć od diagnostyki przy pomocy termografii kontaktowej, która daje 100-procentowo trafny obraz tego, z jak bardzo zaawansowanym cellulitem mamy akurat do czynienia. - Inne zabiegi będą przynosiły pożądane efekty w przypadku cellulitu już zwłókniałego (którego ciężko się pozbyć, ale można go poprawić), a inaczej w przypadku cellulitu pierwszego czy drugiego stopnia – z jednej strony u szczupłych osób, a z drugiej u osób „przy kości”. Diagnostyka jest tutaj elementem kluczowym – wyjaśnia.
Jak twierdzi dr Marek Wasiluk, bardzo często bywa tak, że źle dobrana do problemu metoda w rezultacie nie przynosi pożądanego efektu. Przed podjęciem decyzji o zabiegu należy wziąć pod uwagę zarówno skalę problemu, jak i wagę pacjenta. U osób w miarę szczupłych i ze stosunkowo małym problemem zdaniem lekarza sprawdzają się masaże podciśnieniowe (endermologia) z podgrzewaniem (np. urządzenie o nazwie Robolex, które jednocześnie masuje i rozgrzewa). Pacjentom zaleca się wówczas także zabiegi domowe, np. peelingi ze świeżo mielonej kawy, a ponadto aktywność fizyczną i odpowiednią dietę.
Nieco intensywniejsze zabiegi przeprowadza się u osób bardziej otyłych i z bardziej zaawansowanym problemem, którym zaleca się karboksyterapię. Najtrudniejszym zadaniem jest jednak redukcja naprawdę zaawansowanego cellulitu.
Komentarz eksperta
dr Marek Wasiluk
Nieważne czy u osoby szczupłej czy otyłej, są to zabiegi, które na celu mają bardziej kamuflaż. Nie da się bowiem wyrównać tej najbardziej dotkniętej cellulitem skóry, możemy natomiast problem zakamuflować: albo poprzez uzupełnianie zapadnięć, dolin i dziurek w skórze, albo poprzez rozpuszczanie uwypukleń
W takiej sytuacji stosuje się kwas polimlekowy, za pomocą którego lekarz jest w stanie poprawić problem. Niestety, jako że musi być on stosowany na dość duże powierzchnie, należy raczej do droższych zabiegów (ok. 8-10 tys. zł).
Złoto dla karboksyterapii
Choć w walce z cellulitem stosuje się co najmniej kilka metod, eksperci nie mają wątpliwości – hitem w tej kategorii jest karboksyterapia. - To zabieg polegający na podawaniu śródskórnie i podskórnie dwutlenku węgla. Skuteczność karboksyterapii jest niezwykle duża i, co ważne, pierwsze efekty pojawiają się stosunkowo szybko – zachwala dr Ewa Żabińska, dermatolog z kliniki medycyny estetycznej Czas Kobiety w Krakowie, która podkreśla jednak, że warto sięgnąć także po mezoterapię igłową i endermologię.
Zachwytu nad tą metodą nie kryje również dr Iwona Gnach-Olejniczak. - Na liście najskuteczniejszych zabiegów na cellulit znajduje się karboksyterapia, która pobudza komórki tłuszczowe (adipocyty) do pozbycia się zgromadzonego tłuszczu i zmniejsza zwłóknienia tkanki łącznej oraz rozbija zraziki tłuszczowe, które tworzą cellulit. Za pomocą serii karboksyterapii jesteśmy w stanie zniwelować cellulit w stadiach od I – IV. Efekty metody są imponujące – cellulit zmniejsza się średnio aż o 80 proc. Dochodzi także do redukcji nadmiaru tkanki tłuszczowej – mówi.
Nieco ostrożniejszy jest dr Marek Wasiluk, który zauważa, że jest to zabieg stosunkowo nieprzyjemny i powodujący siniaki na skórze. Nie poleca go zwłaszcza kobietom szczupłym z niewielkim cellulitem. Dlaczego? - W ich przypadku po prostu nie ma potrzeby na taki zabieg. Dodatkowo dlatego, że u osoby szczupłej, która ma nie za dużo tłuszczu, karboksyterapia jest niezwykle bolesna i wyjątkowo nieprzyjemna – ostrzega.
W cięższych przypadkach działanie karboksyterapii może być jednak strzałem w dziesiątkę. - Podskórna iniekcja CO2 mechanicznie uszkadza adipocyty, co prowadzi do naturalnej lipolizy, czyli usunięcia tłuszczu z rozrośniętych i przepełnionych komórek tłuszczowych. Błony komórkowe pękają, a płynna zawartość adipocytów jest metabolizowana. Proces ten jest przyspieszony dzięki lepszemu ukrwieniu i dotlenieniu – tłumaczy dr Iwona Gnach-Olejniczak. Aby wzmocnić skuteczność tej metody, łączy się ją także z innymi zabiegami.
Jak mówi dr Iwona Gnach-Olejniczak, zabiegi karboskyterapii można wykonać na zmianę z Venus Legacy. - Opatentowana multipolarna fala radiowa redukuje cellulit, a impulsowe pole magnetyczne pobudza angiogenezę, dzięki której tkanka łączna jest lepiej dotleniona i odżywiona. Próżniowy masaż zwiększa przepływ limfy i krwi, dochodzi do drenażu limfatycznego, a więc redukcji obrzęków, uwolnienia złogów tłuszczu i toksyn. Venus Legacy jednocześnie genialnie ujędrnia skórę, ponieważ wzbudza kolagenogenezę – wyjaśnia. Z cellulitem tłuszczowym można walczyć też iniekcyjnie. Ekspertka zaznacza bowiem, że w trakcie zabiegu karboksyterapii można podać do skóry mezoterapię lipolityczną Dermaheal LL. - Jej składniki (L-carnityna, fosfatydylocholina i biopeptydy) powodują rozpad trójglicerydów i ich wydalenie z komórek tłuszczowych, a także ujędrnienie i uelastycznienie skóry – dodaje.
Jeden problem, wiele rozwiązań
Jak widać po wskazówkach lekarzy medycyny estetycznej, walka z cellulitem nie musi sprowadzać się ani do pielęgnacji domowej, ani do „ozłoconej” karboskyterapii. W gabinetach wykorzystuje się m.in. efekty wieloletniej pracy profesora Pasquale’a Motolese, który badał przyczyny powstawania cellulitu. Mowa ostrzykiwaniu skóry preparatem Alidya, który działa na szkodliwe jony żelaza, będące przyczyną zakwaszenia przestrzeni międzykomórkowych i deformacji tkanek.
- Jego odkrycie pozwoliło nam redukować cellulit nawet we wczesnej fazie degradacji tkanek łącznej i tłuszczowej. Jest to niezwykle ważne, ponieważ dzięki Alidyi możemy pomóc skórze zatrzymać rozwój cellulitu w zarodku, a nawet jemu zapobiec. Rekomendujemy ten zabieg jako formę profilaktyki, podstawę działania we wczesnej fazie, a także jako ważny element zaawansowanej terapii, przy cellulicie II-IV stopnia – mówi dr Iwona Gnach-Olejniczak.
Zdaniem dr Iwony Gnach-Olejniczak standardem w terapii antycellulitowej jest wykonywanie zabiegów raz w tygodniu naprzemiennie. Liczba powtórzeń zależy wprawdzie od potrzeb skóry, ale średnio wykonuje się ok. 10-12 zabiegów. - Niezwykle istotne jest, by łączyć zabiegi masująco-drenujące z iniekcjami, dzięki temu substancje aktywne są w stanie skutecznie oczyścić tkanki z toksyn, zastojów, złogów tłuszczu – dodaje.
Podobnego zdania jest dr Ewa Żabińska, która utrzymuje, że dla osiągnięcia szybszych i jak najlepszych efektów zabiegi powinno się ze sobą łączyć.
Komentarz eksperta
dr Ewa Żabińska
Wszystkie działania antycellulitowe wymagają wykonania serii, zazwyczaj dwa lub trzy zabiegi w tygodniu, koniecznie zatem trzeba pomyśleć o rozpoczęciu terapii około sześć tygodni przed sezonem eksponowania ciała
Komentarz eksperta
dr Iwona Gnach-Olejniczak