Z Ambasadorką Ogólnopolskiej Organizacji Kwiat Kobiecości rozmawiamy o codziennych wyborach, jakie podejmujemy w walce o zdrowie. Aktorka Anna Korcz robi to we własnym domu, gabinecie lekarskim, klubie fitness czy kawiarni, rozbudzając przy okazji świadomość Polek o kobiecych nowotworach. W akcji Diagnostyka Raka Jajnika "Twoja historia nie musi być złośliwa" towarzyszy Jej córka Anna.



Czy w trakcie pracy na rzecz kampanii “Twoja historia nie musi być złośliwa", nauczyła się Pani czegoś szczególnego?

Anna Korcz: Na co dzień nie mam kontaktu z chorymi kobietami. Jestem raczej “twarzą kampanii” odpowiedzialną za kontakty z mediami i opowiadanie o misji Kwiatu Kobiecości. Nie mogę powiedzieć, żebym czegoś szczególnego się nauczyła, ponieważ pochodzę z domu, w którym rozmawiało się o wszystkim. Temat raka nie był tabu i nauczono mnie, jak dbać o swoje zdrowie. Nie było dla mnie niespodzianką, że badania profilaktyczne są ogromnie ważne.
Oczywiście kobiety zaangażowane w pracę na rzecz Fundacji mają dużą energię i zawsze z podziwem patrzę na osoby zmagające się z nowotworem. Rozmowy z nimi stanowią dla mnie inspirację.


Jaka jest Pani metoda na zachęcanie do badań profilaktycznych?

Anna Korcz: Kiedy tylko mam okazję, a mam na myśli bardzo różne sytuacje, nie tylko wydarzenia związane z Kwiatem Kobiecości, w rozmowach z kobietami podejmuję temat kobiecych nowotworów. Panie, zwłaszcza te młode, czują się wyraźnie skonsternowane, gdy drążę temat. Poczucie nietykalności i przekonanie, że ten problem mnie nie dotyczy, spotykam niemal na każdym kroku. Ale gdy pytam wprost - kiedy ostatnio robiłaś sobie USG pochwy albo cytologię - zazwyczaj trafiam w samo sedno. To daje do myślenia i otwiera drogę do dalszej dyskusji.

Można ignorować fakty i udawać, że rak dotyczy innych, nie mnie, ale prawda jest taka, że łatwo przeoczyć symptomy raka jajnika czy nawet piersi. I bez badań przesiewowych zapobieżenie rozwojowi choroby jest niemożliwe. Kobietom przypominam też, że zdrowym warto być nie tylko dla siebie, ale i najbliższych: rodziny, dzieci, za których jesteśmy odpowiedzialne.

Polka u lekarza - jak według Pani przedstawia się ten temat?

Anna Korcz: Powiem szczerze - nie mam dobrego zdania o polskiej służbie zdrowia. Na linii pacjent - lekarz funkcjonuje wiele zjawisk, które absolutnie nie powinny mieć miejsca. Jako osoba rozpoznawalna zazwyczaj jestem traktowana w specjalny sposób, czego absolutnie nie lubię i nie rozumiem. Na takie “specjalne” traktowanie zwyczajni ludzie nie mogą jednak liczyć. Słyszałam od kobiet wiele historii o tym, w jaki sposób traktowane są w gabinecie ginekologicznym. Kiedy proszą o USG, które z racji ubezpieczenia po prostu im się należy, słyszą - ale po co to pani? Osobiście nie wyszłabym z gabinetu, nie uzyskując potrzebnego mi badania, ale nie każda kobieta ma odwagę spierać się z lekarzem.

Czyli wciąż trzeba walczyć o coś, co się nam, Polkom, należy?

Anna Korcz: Oczywiście. Inną sprawą jest dostępność niektórych badań. Nawet jeśli kobieta jest ubezpieczona, musi czasem czekać w kolejce długie miesiące. Kiedy moja Mama potrzebuje istotnej konsultacji lekarskiej, zabieram ją do prywatnej przychodni. W pewnym wieku nie można już sobie pozwolić na czekanie, bo to może być kwestia życia lub śmierci.

Jest taki piękny film Doroty Kędzierzawskiej “Pora umierać”. Główną bohaterką jest przepiękna kobieta - Danuta Szaflarska”. I ta postać spotyka się z haniebnym, bezpodmiotowy podejściem do starszych ludzi. Zwracaniem się do pacjenta: “niech usiądzie, niech wyciągnie rękę…”. Nieprofesjonalne i nieempatyczne podejście do chorego człowieka w polskich szpitalach zdarza się nieustannie. Nasuwa się myśl, że niektórzy ludzie wykonują zawód, do których w ogóle nie mają predyspozycji.

Kampanię Diagnostyka Raka Jajnika prowadzi Pani z córką? Jakie to doświadczenie?

Anna Korcz: Skłamałabym, mówiąc, że coś mnie w tej współpracy zaskoczyło. Dobrze znam moją Córkę i wiedziałam, że zaproszenie Jej do kampanii Diagnostyka Raka Jajnika to dobry pomysł. Jako mądra, posiadająca dużą wiedzę młoda kobieta, moja córka jest świetną partnerką akcji.

Czym jest dla Pani Kobiecość?

Anna Korcz: Sophia Loren - kolejna przepiękna kobieta - powiedziała kiedyś: “piękno jest w nas”. I tak to czuję - kobiecość to szereg cech, z którymi niektóre kobiety się rodzą, a inne się ich uczą. Wrażliwość, empatia, dojrzałość nabywana wraz z rodzeniem i wychowywaniem dzieci sprawiają, że kobiecość rozkwita.

Wygląd jest także ważny, ale bynajmniej nie chodzi o to, że musimy nosić modne marki i perfumy z francuskiego butiku. Świeżo umyte, pachnące włosy, czyste paznokcie, uprane ubrania - kobieta nie musi mieć grubego portfela, by wyglądać na zadbaną.

W jaki sposób dba Pani o swoje zdrowie?

Anna Korcz: Praktycznie codziennie uprawiam jakąś formę aktywności - czasem jest to rower, innym razem jogging, skakanka  czy pływanie. Jako osoba z chorym kręgosłupem nie mogę sobie pozwolić na brak ruchu. Więc ćwiczę każdego dnia, choć czasem po drodze przełykam łzy zmęczenia.

Nie jestem superwoman z reklamy, która po całym dniu pracy, z ochotą i werwą idzie do siłowni. Mam dzieci, obowiązki, ale zdaje sobie sprawę, że bez tego ruchu, nie będę mogła dobrze funkcjonować. A zdrowa muszę być nie tylko dla siebie, ale także dla innych: Męża, Syna, Córki, najbliższych, przyjaciół.
No i oczywiście poza ćwiczeniami i dbaniem o zdrową dietę, pilnuję badań profilaktycznych.


Fot. Dorota Czoch

Fot. Dorota Czoch