W medycynie estetycznej w ostatnim czasie nie pojawiła się żadna nowa przełomowa metoda. Jej rynek sterowany jest przez mody i producentów, którzy co rusz stajać się „odgrzać” i ubrać w nowe nazewnictwo stare technologie i preparaty. Można natomiast co nieco powiedzieć o kierunkach, w których podąża nowoczesna medycyna estetyczna anno domini 2025. O nich wypowiada się dr Marek Wasiluk lekarz medycyny estetycznej z warszawskiej kliniki L’experta.
Stymulacja i regeneracja
Stymulacja i regeneracja to dobre i mocne trendy w obecnej medycynie estetycznej. Są to wszelkie zabiegi i terapie, które mają za zadanie zainicjować w tkance jej naturalną przebudowę i powrót do dobrej jakości. Trzeba jednak i tu uważać, ponieważ nie wszystkie tak mocno promowane w tym kontekście preparaty i technologie tak działają. Na pewno mocnym „pionkiem w grze” jest tutaj kwas polimlekowy, który jest znany w medycynie od ponad trzech dekad i teraz przeżywa swój renesans w estetyce. Jest to biostymulator objętościowy o najmocniejszym działaniu, czyli taki, który odtwarza utraconą objętość w tkance, aczkolwiek absolutnie nie oznacza to, że nadaje się do wszystkiego! Nie wybacza on błędów i regenerowanie nim okolic twarzy jest bardzo ryzykowne! Sprawdza się za to bardzo dobrze w odbudowywaniu ubytków ciała np. pośladków, brzucha, czy dekoltu. Należy więc liczyć się w jego przypadku z powikłaniami przy złym użytkowaniu.
Kolejną grupą produktów, które zbierają w tym obszarze wielki poklask są stymulatory tkankowe, czyli preparaty, które mają poprawiać jakość tkanek, a więc powodować efekt nawilżenia i świeżości skóry. Nie należy natomiast sądzić, że po tego typu zabiegach uzyskamy efekty znaczącego odmłodzenia, a więc zmniejszenia się zmarszczek i liftingu skóry, a także wolumetrii, czyli poprawy kształtu twarzy, a także redukcji porów czy np. blizn. Tak stymulatory tkankowe nie działają.
Natomiast to, co zawsze pozostaje w modzie to naturalność, profesjonalizm, dobre planowanie i wykonywanie zabiegów oraz prawdziwa medycyna regeneracyjna, naprawdę cofająca objawy starzenia, a nie kamuflująca na zasadzie wypełnienia. Także medycyna estetyczna, w której liczy się umiar, wyczucie i indywidualne podejście do pacjenta - do jego wieku, problemów estetycznych, obarczeń zdrowotnych organizmu itp.
Uwaga na fake trendy
To, co jest również pewnym trendem to fakt, że rynek medycyny estetycznej zaczyna się powoli porządkować i oczyszczać. Paradoksalnie to właśnie mechanizm działania na mody zaczyna go porządkować. Nie wszystko bowiem, co rozreklamowane okazuje się efektywne. Dlatego tez wszystkie „pseudo gabinety” oparte o wykorzystywanie tylko rozdmuchanych marketingowo zabiegów zaczynają się zamykać. W końcu bowiem to, co modne, ale nieskuteczne lub dające powikłania w nieodpowiednich rękach, wypływa na wierzch i ludzie przestają z tego korzystać lub uczą się mądrzej wybierać.
Trendem jest również mówienie, o zabiegach bez ogródek w mediach społecznościowych – i to nie tylko przez specjalistów, ale i zwykłych użytkowników. To generuje różne obrazy zabiegów – z jednej strony szczerość, która panuje na tych portalach obnaża popularne, ale nieefektywne zabiegi i to jest dobre, ale też powstają różne fake trendy jak np. to, że toksyną botulinową można poprawić wszystko i zniwelować każdy problem estetyczny lub np. trend pokazujący, że masaże twarzy mogą zadziałać na dłuższą metę przeciwstarzeniowo i wystarczą, by utrzymać młodość twarzy. To są szkodliwe nieprawdy, które co gorsze są przez pewien czas potarzane i nadmuchiwane, więc mają swoją moc i zasięgi, a odbiorcy mogą się na nie nabierać.
Dodowem na oczyszczanie i porządkowanie się rynku medycyny estetycznej jest również ostrzeżenie, które kilka tygodni temu pojawiło się na stronie Rejestracji Produktów Leczniczych i Wyrobów Medycznych. Dotyczy ono stosowania kwasu polimlekowego i mówi o tym, że nie należy go podawać pod oczy, oraz że powinien być on stosowany zgodnie z wytycznymi przez odpowiednio przeszkolonych lekarzy. Jest to wyraźny sygnał, w którym kierunku zaczyna zmierzać medycyna estetyczna w Polsce, po przesycie i zachłyśnięciu się zabiegami, także niestety przez wiele osób w bezrefleksyjny sposób. Korzystanie bowiem z takich terapii u przypadkowych „pseudo specjalistów” bez kwalifikacji i doświadczenia, kończy się w najlepszym razie brakiem efektów, ale niestety jeszcze częściej powikłaniami. Wydawanie zaleceń i oświadczeń przez odpowiednie jednostki jest więc bardzo potrzebne, ponieważ pomaga pacjentom odnaleźć się w gąszczu zabiegów na jeszcze nieco dzikim rynku medycyny estetycznej.
Medycyna estetyczna dla 20-30-latków
Nowym zapotrzebowaniem są z kolei terapie przeciwstarzeniowe i upiększające u młodych pacjentów. Dzisiejsi 20-30-latkowie są bardzo świadomi swojej urody i dbania o siebie. Wyrośli w czasach, gdy medycyna estetyczna była już mocno dostępna i działała w Polsce. Wiedzą więc, jakie są możliwości. Chcą korzystać z dobrodziejstw zabiegów tak, aby przeciwdziałać, a nie leczyć. Dostrzegają też więcej potrzeb niż starsze pokolenia np. potrzebę nie tylko niwelowania tkanki tłuszczowej, ale również modelowania sylwetki, czy też nie tylko wolumetrii twarzy, ale np. modelowania linii żuchwy. Sami więc ustanawiają nowe trendy, które będą obowiązywać w kolejnych latach i dekadach.