“Jeszcze przed śniadaniem pomyśl o sześciu niemożliwych rzeczach, a potem je zrób”. To cytat z "Alicji w Krainie Czarów", który doprowadził mnie do pałacu Quadrille w Gdyni na spotkanie z jego właścicielkami... Poznajcie Annę i Martynę Górskie - kobiety szczere, odważne, magnetyczne i wyjątkowe, tak samo jak miejsce, które razem stworzyły.

 

Estera Gabczenko: Wnętrza hotelu  Quadrille inspirowane są „Alicją w Krainie Czarów”. W pokojach z kolei znajdujemy portrety na bazie fotografii, na których właścicielki powieści wcielają się w postaci z tej baśni. Sesję zdjęciową przeprowadziła Sylwia Makris znana z oryginalnych artystycznych fotografii. Kto wpadł na pomysł, by książka stała się motywem przewodnim całego obiektu ?

Anna Górska: Dojście do punktu, w którym dokładnie wiedziałyśmy, w jakim klimacie ma być urządzony nasz hotel, trochę trwało. Inspirowały nas w dużej mierze podróże, w trakcie których starałyśmy się zobaczyć jak najwięcej butikowych hoteli, w których nacisk postawiony jest na najdrobniejszy szczegół, relacje z gościem i jakość obsługi. Zrozumiałyśmy też, jak ważna w charakterze hotelu jest jego oryginalność i co za tym idzie „dusza”. Nie chciałyśmy tworzyć kolejnego miejsca noclegowego, a cały świat doznań, wrażeń, przeżyć.

Martyna Górska: A wszystko zaczęło się od tego, że ojciec zakupił podupadły pałac na ul. Folwarcznej, i poprosił nas o jego urządzenie. Zgodziłyśmy się, ale pod jednym warunkiem, a mianowicie, że będziemy miały pełną dowolność w wyborze aranżacji. I tak poszłyśmy w stronę indywidualnych, niemal autorskich wnętrz, a każdy pokój jest niemalże samodzielnym dziełem sztuki złożonym z wielu najróżniejszych elementów, często zaskakujących, ale razem tworzących niepowtarzalną jakość.

 

Czerpanie inspiracji z książki Lewisa Carrolla to powrót do mistycznej krainy dzieciństwa?

Anna Górska: Rzeczywiście, zaczytywałyśmy się z siostrą “Alicją…” przez długie lata. Zresztą nazwa „Quadrille” oznacza taniec, jaki w książce tańczyli Żółwiciel i Gryfon z homarami.

Martyna Górska: Oglądałyśmy też w kółko ekranizację “Alicji…” w reżyserii Harry’ego Harrisa z 1985 roku. Wtedy jeszcze na kasecie VHS, która w końcu się całkowicie przetarła. Nawet rodzina żartobliwie podchwyciła temat i nazywała mnie Alicją ze względu na moją wrażliwą naturę, a Anię – z racji jej temperamentu – Czerwoną Królową.

Martyna Górska
Martyna Górska / fot. Zbigniew Skupiński, Aberracje.eu

 

Jesteście nie tylko siostrami, ale też partnerkami zawodowymi. Różnica w temperamentach przeszkadza czy raczej pomaga Wam w relacjach biznesowych?

Anna Górska: Rzeczywiście Martyna jest spokojna i zdecydowana, a ja często popadam w przysłowiowe szaleństwo. Niejednokrotnie w naszych relacjach iskrzy, ale to jest bardziej twórcze niż przeszkadzające w pracy.

Anna Górska
Anna Górska / fot. Zbigniew Skupiński, Aberracje.eu

 

Martyna Górska: Tym bardziej, że na końcu okazuje się, że w gruncie rzeczy chcemy tego samego, a wspólne cele są w biznesie kluczowe.

 

Nazwy apartamentów w Quadrille nawiązują do literatury. Jest pokój Nabokowa, Tołstoja czy Szekspira...

Anna Górska: Literatura jest ważnym elementem naszej tożsamości, tym, co nas ukształtowało. Obcowanie z muzyką, sztuką - ogólnie kulturą – było i musi pozostać częścią świata sióstr Górskich. Literackie nazwy apartamentów zapowiadają inną przestrzeń, do której przenosi wizyta w nich. Interpretacja jest tu dość luźna, chodzi przede wszystkim o samą specyficzną atmosferę, którą emanują, a która kojarzy się z poszczególnymi dziełami, autorami czy epokami.    

Martyna Górska: Nie można też zapomnieć o podróżach, które odcisnęły na nas swoje piętno i rozwinęły naszą specyficzną wrażliwość. Dodatkowo sama historia miejsca, w którym powstał hotel, jest imponująca i inspirująca. XVIII-wieczny zespół pałacowo-parkowy w Orłowie kiedyś był posiadłością rodziny szlacheckiej von Krocków, potem należał do landrata Gdańska barona Wilhelm von Brauchitsch, a następnie do senatora Wolnego Miasta Gdańska – Juliusza Jewelowskiego. Dzieje obiektu to prawdziwa lekcja historii Polski, która zahacza nawet o kawalerię generała Józefa Hallera. Po wojnie pałac przejął na lata Związek Nauczycielstwa Polskiego, a swoją działalność zaczynała tu także Gdyńska Szkoła Filmowa. W takim budynku po prostu nie można wstawić identycznych łóżek, dywanów i szaf, i zaprosić gości.

Anna Górska: Ojciec kupił budynek w 2006 roku od Związku Nauczycielstwa Polskiego, wymienił dach i tymczasowo zostawił inwestycję, bo nie miał na nią pomysłu. Budynek wymagał gruntownego remontu. Park otaczający pałac był tak gęsty, że trudno było do niego w ogóle dojść. Kiedy w 2013 roku ojciec zaproponował nam pracę nad projektem zagospodarowania wnętrz, poszłyśmy w pierwszej kolejności na oględziny nieruchomości, które zaowocowały wspomnianą sesją zdjęciową z naszym udziałem w starych, opuszczonych pomieszczeniach pałacu. To właśnie ona zainspirowała nas do dalszych działań.  

 

Wizyta w Quadrille nie jest tylko “spędzeniem nocy”, ale doznaniem estetycznym, przeniesieniem w inny wymiar.

Martyna Górska: Należy wspomnieć, że nawet niektórzy mieszkańcy Orłowa nie mieli pojęcia, że tak szczególny budynek stoi tu od wielu wieków, zaniedbany i schowany w parkowych gąszczach. Projekt hotelu i jego dizajnerski charakter miały wydobyć to zapomniane piękno i zapewnić odwiedzającym wyjątkowe wrażenia. Zauważyłam, że goście siadają na szerokich parapetach i patrzą na widok za oknem. Pałac wyzwala potrzebę refleksji, chwilowego zatrzymania, cieszenia się chwilą. Również oferta Spa idzie w tym kierunku – poza zaawansowanymi zabiegami high-tech, znajdziemy tu masaż Shiatsu czy dźwiękiem, sesje relaksacyjne czy nawet coachingowe.

Anna Górska: Myślę, że słowem-kluczem określającym Quadrille jest brak sztampy. Bo restauracja „biały królik” ma zdecydowanie niesztampowe menu. Goście mogą zjeść coś odświętnego, niecodziennego. A jeśli kulinarne doznania to za mało, można też przejść tunelem, łączącym pałac z położoną  nieopodal oficyną. Ten tunel to -  tak jak w “Alicji w Krainie Czarów” - obietnica przygody. Oderwania się od rzeczywistości. I faktycznie goście wracają do nas i proszą o kolejny apartament, z trochę innym widokiem, z kompletnie odmiennym wystrojem. Każdy pobyt w Quadrille jest dzięki temu niepowtarzalny.

 

Wiem, że Martyna z wykształcenia jest psychologiem i dietetyczką. Anna skończyła zarządzanie i pracowała w firmie consultingowej. Jak Wasze doświadczenia - nie do końca przystające do branży hotelarskiej i gastronomicznej - zniosły konfrontację z podjętym przez Was przedsięwzięciem?

Martyna Górska: Pomogło nam na pewno wsparcie i wiedza rodziców. Anka też na szczęście miała do czynienia z biznesem i wiele się od niej nauczyłam. Mamy wokół siebie wielu wspaniałych ludzi, takich jak pani dyrektor hotelu, która dba o realizację wysokich standardów.

Anna Górska: Dzisiaj na Booking.com mamy jedną z najwyższych ocen wśród trójmiejskich hoteli. Brzmi to jak coś łatwego, ale w istocie wymagało ogromnego wysiłku. O wielu rzeczach nie miałyśmy bladego pojęcia. Hotelu nie wystarczy wyposażyć i otworzyć. Trzeba nim kierować. I tego musiałyśmy się nauczyć. Pomoc w obsłudze imprez, kontakty z klientami - również tymi niezadowolonymi, rozwiązywanie niespodziewanych problemów - listę rzeczy do zrobienia można by mnożyć. Hotel zabiera wiele prywatnego czasu, ale też daje ogromną satysfakcję.

 

Gdybyście mogły cofnąć czas, to odważyłybyście się raz jeszcze na Quadrille?

Martyna Górska: Jak najbardziej. Zwłaszcza, posiadając tę wiedzę, którą nabyłam w trakcie realizacji projektu. Dzięki niej dałoby się uniknąć wielu łez i stresowych sytuacji.

Anna Górska: Odwaga jest kołem napędowym ważnych chwil w życiu kobiety. Wyjście ze strefy komfortu jest stresujące, ale z mojego punktu widzenia - zawsze przynosi efekty.

 

W Waszej ukochanej książce o Alicji jest taki cytat: “jeszcze przed śniadaniem pomyśl o sześciu niemożliwych rzeczach, a potem je zrób”. Jakie nowe wyzwania, niemożliwe rzeczy przed Wami?

Anna Górska: Poniedziałek to taki właśnie dzień - lista rzeczy do wykonania. Część z nich wydaje się nie do zrobienia, ale do niedzieli, z pomocą Martyny i personelu, można je jednak odhaczyć. Nie ma rzeczy niewykonalnych.

Martyna Górska: Goście hotelu często myślą, że żyjemy tu sobie jak te Alicje w bajce, przechadzając się po parku. Ale tak naprawdę od zaplecza to żmudna i rutynowa hotelarska praca. Oczywiście staramy się tę rzeczywistość urozmaicać, zapraszamy ciekawe zespoły do pubu, rozszerzamy ofertę Spa, no i szalejemy kulinarnie w „białym króliku”.

Anna Górska: Trzeba zaznaczyć, że „biały królik” nie jest jakimś niesamowicie wysublimowanym, drogim lokalem tylko dla smakoszy. Kuchnia autorska Marcina Popielarza to dania oparte na dobrych lokalnych produktach. Warzywa i zioła rosną w ogródku Marcina. Ryby są hodowane w wodach termalnych, a sery pochodzą od tutejszych dostawców. Można przyjść tutaj na lunch, ale i niedzielny obiad. Restauracja otwarta jest nie tylko dla gości hotelu. (Zobacz fotorelację z drugich urodzin "białego królika"

 

Jak wygląda Wasz eliksir młodości? Co robicie, żeby czuć się zdrowo i dbać o wizerunek, który w kontaktach biznesowych jest bardzo ważny.

Martyna Górska: Aktywność fizyczna jest dla mnie najważniejsza. Trzy razy w tygodniu staram się odbywać trening siłowy. Po drugie zbilansowana dieta. Kieliszek dobrego wytrawnego wina od czasu do czasu. Oczywiście zabiegi Spa. Raz w roku fundujemy sobie Zaffiro (termolifting skóry - przyp. red.). Energii życiowej dodaje też pasja życiowa i postawione sobie cele. 

Anna Górska: Kluczem do dobrego samopoczucia jest polubienie siebie. Ważne są dla mnie chwile tylko ze sobą, docenienie siebie jako kobiety - choćby raz w tygodniu. Dobre wino, bliskie osoby oraz robienie tego, co się lubi i spędzanie czasu z ludźmi, którzy wymieniają się ze sobą dobrą energią.

Wywiad siostry Górskie
Anna Górska, Martyna Górska, Estera Gabczenko / fot. Zbigniew Skupiński, Aberracje.eu

 

Podziękowania dla Aberracje za fotoreportaż z naszego spotkania w hotelu Quadrille w Gdyni.